poniedziałek, 3 września 2012

Chapter 1. - H V

 Od autorki: Witam ponownie! Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale czasami włącza mi się blokada no i nie mogę napisać nic sensownego. Serio! Dzisiaj możecie podziękować Larry'emu. To tylko i wyłącznie dzięki nim dodaje te bzdury, bowiem trzeba być mną, aby zaspać na rozpoczęcie roku szkolnego i ostatecznie na nie w ogóle nie pójść. Wszystko przez nocnego Larry kissa! Omg, miałam motylki tak silne, że nie spałam do 5 rano. :D Ten chapter nie jest taki chciałam, aby był, ale no cóż. Chyba serio się wypalam, ale to pozostawiam już Wam do oceny. Wiem, że jeszcze nie ma jakiejś konkretnej akcji typu Larry&Niam, ale cierpliwości. Wszystko przyjdzie z czasem. Dziękuje też za tyle miłych słów pod prologiem i za tyle obserwatorów (: jesteście najlepsi! Chciałam jeszcze dodać, że założyłam character asks, coś w stylu pytań do postaci z moich blogów.
TU zapraszam (:



JEŚLI NIE CZYTAŁEŚ PROLOGU, TO ZAPRASZAM TU (WAŻNE!)
~*~

Mówi się, że człowiek stworzony jest do kochania.

Mówi się, że człowiek chcę kochać i być kochanym.

Mówi się, że kochać to chcieć szczęścia drugiej osoby.

Mówi się, że prawdziwa miłość przekracza wszelkie granice.

Mówi się, że gdy masz kogoś w sercu, on pozostanie tam na wieki..

Wierzysz w to?

Zawsze, gdy opowiadam tę historię w moim sercu kreśli się mała rysa.
  
Wierz mi, lub nie, ale takiej miłości nie spotkasz na ulicy. 

Wierz mi, lub nie, ale moje skrzydła przesiąknięte łzami błagają o pomoc.

 Wierz mi lub, nie, ale czas leczy rany.

Prawdziwe historie miłosne nie mają szczęśliwego zakończenia.

One się nigdy nie kończą.

~*~
~TheEndIsJustTheBeginning~

Louis od początku wiedział, że ta praca nie będzie łatwa. Bo, kto z jego wrażliwością byłby w stanie przekazywać drastyczne informacje ludziom, którzy pokładali w nim ostatnie nadzieje? No właśnie. Niestety los nie zawsze mu sprzyjał. Często po zarwanej nocce na oddziale długo rozmyślał. Zastanawiał się, co by było gdyby uratował choć jedną osobę więcej. Miewał wyrzuty sumienia mimo, że nie powinien. Nie obwiniał się za śmierć tych ludzi. Po prostu było mu przykro. Był młodym lekarzem, wiele się uczył, ale jak na swój wiek i praktykę prędko zyskał ogromne grono pacjentów. Od dziecka wiedział, że medycyna jest jego przeznaczeniem. To nie tak, że matka i ojciej powtarzali mu w kółko, że ma zostać kimś ważnym. On po prostu czuł, że chce pomagać ludziom.  Droga z przystanku autobusowego do szpitala była dość długa, aczkolwiek Louis znał doskonały skrót dzięki, któremu zawsze zyskiwał na czasie. Była to ciasna uliczka, w której stało kilka opuszczonych domów. Miał wrażenie, że Londyn całkowicie zapomniał o tym miejscu. Jednak było tu coś jeszcze, coś, co szatyn określał mianem małego raju. Odkrył to przypadkiem, kilka miesięcy temu, gdy zaczynał pracę w owym szpitalu. Było wtedy ciepło, promienie słońca drażniły jego powieki. Maszerował właśnie do domu, kiedy jego oczy napotkały wąską szparę w murze otaczającym jedną z posiadłości. Zerknął z ciekawości w głąb, a jego oczy natychmiast zaiskrzyły. Od tego momentu różnobarwna polana nad małym stawem stała się jego azylem. Od tego momentu, gdy tylko potrzebował chwili spokoju udawał się tam i w ciszy analizował wszystko, co  zaprzątało jego myśli. A ostatnio zdarzało się to zbyt często..

Wdrapał się teraz na pierwszy z 30 schodków prowadzących do szpitalnego holu. Złapał ręką poręcz i jakby usiłując się nią wspierać zdobył szczyt w przeciągu minuty. Wystarczyło jeszcze dojść do windy, a następnie wjechać na czwarte piętro, założyć odpowiedni strój  i rozpocząć kolejny męczący dzień z kubkiem gorącej kawy w ręce. O tak. Kawa była teraz tym, o czym Louis marzył najmocniej na świecie. Tylko ona mogła postawić go na nogi. Potrzebował tego dzisiaj, jak nigdy dotąd.

- Pacjent na trójce - dobrze znany mu głos dotarł do jego uszu, gdy winda rozchyliła swe drzwi dojeżdżając na odpowiednie piętro.

- Rita, dopiero wszedłem. - jęknął widząc roześmianą twarz swojej asystentki. Była ona na prawdę miłą dziewczyną. Studiowała nawet na tym samym uniwerku, co Lou. Już od pierwszego dnia w szpitalu zaprzyjaźnili się ze sobą tak, że z czasem jedno nie miało przed drugim, ani grama tajemnicy.

- Zrobię Ci kawę, przegiąłeś z tą wczorajszą imprezą Tomlinson - odparła z politowaniem znikając na zapleczu.

- Dziękuje za uznanie, czekam na kawusie. - parsknął szatyn odchodząc do gabinetu lekarzy, który znajdował się kilka metrów dalej.

Pokój ten był duży, przestronny. Pod oknem stało ogromne łóżko, które w czasie dnia składane było w przyjemnie wygodną kanapę. Louis już wiele razy doświadczył tego komfortu zostając na nocny dyżur, czy też śpiąc w ciągu dnia, bowiem nic szczególnego się nie działo. W kącie stał mały telewizor, a na jednej ze ścian zalegał komplet mebli, które tak, czy inaczej zostałyby obładowane jakimiś mało ważnymi papierami lekarskimi. Louis nigdy nie sprawdzał, co zawierają. Było mu to zupełnie nie potrzebne. Oprócz niego prawo głosu w tym pomieszczeniu mieli jeszcze inni lekarze. Matt, Lindsay i Tracy.

- Louis, kawa. - szepnęła Rita kładąc tacę na małym stoliczku przy drzwiach. - I wiesz, w trójeczce nadal czeka pacjent, to pilne.

Tomlinson nie odpowiedział nic. Podziękował uśmiechem i odprowadził blondynkę wzrokiem. Czasem zastanawiał się, dlaczego nigdy wcześniej nie zakochał się w niej. Była na prawdę piękną i do tego inteligentną dziewczyną. Może miał na to wpływ fakt, że oddając się szałowi pracy nie wiele czasu zostawało na miłość.

- Dzień dobry, jestem doktor Louis Tomlinson - jęknął słysząc jak dziwnie brzmi ta cała profesjonalna nazwa. Przetarł czoło ręką i zbliżył się do leżącego na kozetce pacjenta. Przez te wszystkie miesiące powinien już przywyknąć. Jednak jedyną osobą, która cieszyła się z tytułu 'pan doktor' była jego matka. Rozsadzała ją okropna duma, bowiem jej mały syneczek osiągnął swój cel. Natomiast on nadal wolał, gdy ktoś do niego zwracał się zwyczajnym 'Lou'.

Wizyta była krótka. 30- letni pacjent z okropnym bólem brzucha rozchodzącym się po całym ciele. Louis po krótkim wywiadzie udzielił diagnozy, aczkolwiek dla stu procentowej pewności odesłał mężczyznę na szereg skomplikowanych badań, które miały potwierdzić jego przypuszczenia.

Ten dzień zapowiadał się jak każdy inny. Nie chodzi o to, że Louisa nudziła ta praca. Nie. Była spełnieniem jego najskrytszych marzeń, ale bywały dni takie jak dzisiejszy, w których oddałby wszystko za kilka wolnych godzin. Ruch w szpitalu nie wzrastał, dzięki czemu mógł choć przez chwilę odpocząć rozkładając się na sofie w gabinecie lekarskim. Obiecał sobie, że już nigdy w niedzielę nie pójdzie na żadną imprezę.

- Lou - głos Rity wyrwał go z drzemki - Lou zejdziesz na dół? Potrzebują kogoś na ratunkowym, a Eric'a nigdzie nie ma.

- Jasne, już idę - oznajmił chrapliwym głosem i przetarł zmęczone powieki. Podniósł się z ogromną niechęcią i skierował w stronę windy. Poprawił niebieski uniform i kliknął na duży, czarny przycisk z numerem '1'.

W mgnieniu oka znalazł się na pierwszym piętrze. Ujrzał ogromną kolejkę do gabinetu, a jego oczy mimo woli opadły ze zmęczenia. Ten dzień zapowiadał się strasznie. Pielęgniarka poprosiła pierwszego z przybyłych pacjentów. Po serii - przeziębienie, grypa, zatrucie pokarmowe Louis miał dość. Dopiero dziś zdał sobie sprawę jak wiele wysiłku i cierpliwości wymaga od niego ta praca.

- Ostatni - szepnęła z ulgą Amy otwierając drzwi, aby umożliwić wejście dwójce nastolatków.

Louis odpowiedział szorstkie 'okej', bowiem był przekonany, że to kolejny nic nie znaczący przypadek. Gdy usłyszał za swoimi plecami męski, donośny, ale bardzo czuły głos jego głowa bezwarunkowo się odwróciła. Ujrzał stojącego w drzwiach chłopaka z ogromną burzą loków na głowie. Obok niego stała dziewczyna w długich brązowych włosach. Miała podkuloną nogę, co Tomlinson, jako lekarz zauważył od razu.

- Dzień dobry - odparł ze zdziwieniem jakby zobaczył coś nienaturalnie pięknego.

- Moja siostra Gem, spadła z dużej wysokości podczas wspinaczki, podejrzewamy, że to może być złamanie. - wyjaśnił chłopak nie dając Lou dojść do słowa.

- Harry, nie wytrzymam już dłużej - jęknęła dziewczyna zaciskając pięści na jego koszulce. Louis zareagował od razu prosząc, aby zajęła odpowiednie miejsce.

Po dokładnym badaniu potwierdził słowa Harry'ego.

- Złamanie, niestety czeka Cię kilka tygodni z nogą w gipsie. - mruknął pod nosem z przejęciem. To było dziwne. Nigdy dotychczas nie pokazywał swoich uczuć przed pacjentami. Ale w tym przypadku chciał okazać swoją troskę. Sam nie wiedział dlaczego.

- Amy - wskazał na pielęgniarkę - Amy, zabierze Cię teraz, a ja porozmawiam z Twoim bratem i wypiszę ewentualne leki. Gemma skinęła głową i po chwili zniknęła za drzwiami od gabinetu.

W pomieszczeniu natychmiast zrobiło się cicho. Louis poprawił zalegające na jego oczach okulary, a zdezorientowany nastolatek oparł się o framugę drzwi.

- Może usiądziesz? - spytał, czując jak rumieńce oblewają jego policzki. Nie potrafił w tym momencie wymyślić nic sensownego jak owe pytanie.

- Um, okej - odparł Harry zajmując małe białe krzesełko na przeciw pana doktora.

Przeprowadzili krótką, niby nieznaczącą rozmowę, podczas której wargi Louisa wyschły kilka razy, a gula w gardle zacisnęła zbyt mocno. Nigdy dotąd nie czuł czegoś takiego, wobec jakiegokolwiek pacjenta. Dobra. Nigdy dotąd nie czuł czegoś takiego, wobec nikogo. Nawet Eleanor. Jego byłej, ukochanej dziewczyny.

Najgorsze w tym wszystkim jednak było to, że po wyjściu Harry'ego nadal miał w głowie jego uśmiech, oczy i ten zbijający z tropu głos. Nadal czuł jego wzrok na sobie i nadal zastanawiał się dlaczego o tym myśli. Błędne koło można powiedzieć. Okropny był też dla niego fakt, że już nigdy więcej nie spotka tej lokatej czupryny.. a dziwny głos prosto z serca mówił mu, że to byłoby na prawdę czymś dobrym, czymś nad czym nie musiałby się rozwodzić.

Louis po skończonej pracy miał wrócić do domu. Ostatecznie wylądował na polanie, gdzie do ostatnich promieni słońca analizował dzisiejsze spotkanie z chłopakiem, który zbyt mocno utkwił w jego pamięci.

~*~
~YouCan'tFoolDestination~

Liam długo zastanawiał się, dlaczego blondyn uciekł bez słowa. Przypomniał sobie niebieskie tęczówki nieznajomego, a dziwne ciepło oblało jego ciało. Siedział teraz na wykładzie jednego z najnudniejszych profesorów na uczelni i nie potrafił skupić się na tym, na czym powinien.

- Panie Payne, może chce pan poprowadzić za mnie zajęcia ? - szorstki głos starszego mężczyzny podrażnił jego bębenki. Chłopak ocknął się i posłał przepraszające spojrzenie wykładowcy, który przyjął je ze skromnym uśmiechem. Liam nie stwarzał większych kłopotów. Zawsze wiedział jak się ubrać, aby nikogo nie zawieść. Zawsze wiedział kiedy i co powiedzieć, aby nikt nie pomyślał o nim czegoś złego. Zawsze wiedział, co robić. Ale w chwili, gdy przypominał sobie zdarzenie z samego rana jego pewność siebie gasła, a policzki nabierały dziwnej, dotąd nieznanej mu barwy.

W ten oto sposób minęły dwie godziny. Na boku jego notatnika można było ujrzeć krótkie, nic nie znaczące wpisy typu: odwaga- nieśmiałość, prawda - kłamstwo. Do czego zmierzał wypisując te przeciwieństwa? Tylko sam Liam Payne mógłby to wytłumaczyć.

- Idziesz na zajęcia do starej Karen? - pytanie przyjaciela jakby nie docierało do jego uszu - Liam, pytam czy idziesz na zajęcia do starej Karen? - Andy był wyraźnie zbulwersowany.

- Nie mam ochoty słuchać tych głupot - odparł krótko, bo o wiele bardziej marzył o tym, aby móc znów spojrzeć w błękit oczu chłopaka, na którego wpadł ledwo po wejściu do szkoły.

Brązowooki chłopak udał się do pobliskiego parku, wstępując po drodze do cukierni po słodkiego ptysia. Niestety wszystkie ławki były zajęte przez zakochane pary lub starszych ludzi. Jego wzrok przykuł samotny chłopak na końcu alejki. Trzymał w dłoniach jakąś książkę. Liam zdecydowanie znał tę książkę. Cały poprzedni rok spędził na jej wkuwaniu. Wyczytał ból i znudzenie z twarzy chłopaka. Podszedł bliżej, o wiele bliżej niż było to w ogóle możliwe do wyobrażenia.

- Wolne? - szepnął, nie chcą przeszkodzić studentowi w lekturze jakże interesującej treści.

- Pewnie - mruknął nieznajomy nie odrywając nawet wzroku od druku. Liam mógł się czuć teraz zawiedziony. Ale nie musiał, bowiem nie zdawał sobie jeszcze sprawy, że siedzący obok niego chłopak to ten sam człowiek z którym zderzył się dzisiejszego poranka.

- Współczuję, przerabiałem to rok temu - wtrącił Payne próbując przerwać męczącą ciszę.

- Serio? To świetnie, może wytłumaczysz mi dlaczego.. - zaczął chłopak, ale w momencie, gdy ich spojrzenia spotkały się ze sobą odsunął się na znaczną odległość, zabrał książkę i migiem zniknął z pola widzenia starszego chłopaka.

Liam mógł tylko się zastanawiać, dlaczego blondas przed nim ucieka. Mógł tworzyć w swojej głowie setki teorii, a z pewnością żadna z nich nie byłaby prawidłowa. Dlatego postanowił odszukać uciekiniera i spytać, co jest powodem jego zachowania..

.. no i może znów chciał popatrzeć w te niebieskie tęczówki. Tym razem odrobinkę dłużej.. gdyby się dało.

19 komentarzy:

  1. O kurde ! Ale to jest świetne ! Mam na myśli to, że Lou jest lekarzem i w ogóle Harold przyszedł do niego z Gemmą. Ojoj. Ale mi się fajnie wyobrażało tą scenę :D . Ciekawe gdzie się jeszcze spotkają. No wiesz, czy jeszcze raz przyjadą do szpitala czy moze gdzieś na mieście... Co moja Nats wymyśli ? :D
    A Niall i Liam... OMG *_____* Dlaczego Horan ucieka ? Co on się już zakochał w Liamie i po prostu nie chce sie jeszcze bardziej pogrążać? No bez jaj. Myślałam, ze sobie fajnie pogadają a tu dupa :D
    Ale i tak jest świetne *__* A w ogóle mówię to zawsze : Każdy Twój blog jest świetny ^^
    Czekam, na następny. Kochaaaam <69
    @Marry_Stylinson

    OdpowiedzUsuń
  2. Siedzę i uśmiecham się do siebie, bo ten rozdział jest naprawdę dobry pomimo tego, że nie było jakiś szczególnych gestów itp. Masz niesamowity talent i Ty to tak wszystko precyzyjnie opisujesz, że aż oczy same rwą się do czytania. Nawet takie rozdziały sprawiają mi radość. Skąd Ty czerpiesz te wszystkie pomysły?
    Lou jako lekarz, hmm... ciekawe. Podoba mi się to! A jeszcze bardziej cieszę się z faktu, że jest tu też Niam! <3 Każdy Twój blog jest inny, a w dodatku każdy jest genialny! I Ty już o tym wiesz, bo często Ci to piszemy ;)
    Zaskakujesz mnie każdym rozdziałem, oczywiście pozytywnie ;)
    Nie wypalasz się, spokojnie.
    Do następnego :***
    LOOOOOOOVE ♥
    Alex (@alexandra_1D__)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest niesamowity <3 Uśmiechałam się prze cały rozdział , a kiedy skończyłam czytać , powiedziałam tylko : genialne . Bo takie jest . masz świetny styl pisania , ciekawe historie . Potrafisz zaciekawić człowiek, oj tak :D Uwielbiam każdy twój blog , bo każdy zawiera w sobie coś niezwykłego . Nie są to zwyczajne historie ,a coś wspaniałego , naprawdę . Mogłabym czytać to całymi dniami :3 Masz talent, dziewczyno . Szlifuj go . Jesteś genialna, ale to już na pewno wiesz . Lots of love <3 xx @maddie_xoxo3

    OdpowiedzUsuń
  4. ahahahaha, mówiłam Ci już że kocham Ciebie i twoje opowiadania ? ;3 nawet jeśli tak to powiem jeszcze raz. Kocham Ciebie i Twoje opowiadania tak że nie moge opisać tego słowami. Rozdział naprawdę jest niesamowity , o matki tyle blogów tyle pomysłów każdy świetny każdy inny opisujący inną historie Czekam na następny *___*

    OdpowiedzUsuń
  5. ale cudownie to wymyśliłaś.. to wszystko się zaczyna tak niewinnie : )
    przyjemnie mi tak teraz hahahha jestem nienormalna XD już czekam na następny <3

    trololo

    OdpowiedzUsuń
  6. ło chryste panie. Ale to zajebiste. Kurwa. Nie mam słów. Ty masz laska takie super opowiadania. Brak mi tchu. Jezu jak ty cudownie piszesz. UMARŁAM. *____* Dawaj next tu i teraz.!

    OdpowiedzUsuń
  7. WOW *_* rozdzial cudownyyyy!!!!! naprawde masz wielki talent!!!! czytam kazde twoje opowiadanie i naprawde wszystkie sa wspaniale i zawsze poprawiaja mi humor!
    a poza tym fabuła świetna i bardzo oryginalna. skad ty bierzesz te pomysly? :) już nie moge sie doczekac nastepnego rozdziału!!

    OdpowiedzUsuń
  8. ło kurwa.! Zajebistee.:)
    Super super super
    czekamna więcej:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejkuu xD
    Czemu Niall tak ucieka przed Liam'em to pytanie mnie nurtuje.. (cokolwiek to znaczy)
    Masz ogrooomny talent pisz więcej takich opowiadań *_____*
    Pozdrowienia czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. jesteś nieziemsko utalentowana dziewczyno ! rewelacyjnie piszesz, przypominając sobie niektóre książki, które czytałam to są one w porównaniu z twoim opowiadaniem jakimś bredniami bez większego sensu. nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Ta co kocha 1D :D4 września 2012 17:26

    o fuck... kocham cię normalnie! to najleprze opowiadanie o Larrym i Niamie jakie w życiu słyszałam!Wow, naprawdę masz talent. Jeszcze raz wielkie słowa uznania. jak najszybciej dodaj nowy rodział! czekamy twoi czytelnicy :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Prolog mnie powalił na kolana, ale to... O Mój Boże. Jak Ty nie wydasz książki to ja otworzę wydawnictwo, żebyś mogła. Wszystko, co piszesz, jest piękne... <3
    Jestem ciekawa, czy te dwie historie w którymś momencie się ze sobą splotą, mam taką wielką nadzieję - no wiesz, coś w stylu Louis wykładowcą Liam'a czy coś #MargaIJejPomysły ;) x
    I LOVE YOU, NATS! ♥

    @MargaaStyles xx

    OdpowiedzUsuń
  13. od kiedy przeczytałam prolog nie mogłam się doczekać tego pierwszego rozdziału :) Muszę ci powiedzieć że świetnie się zaczyna to opowiadanie :D podoba mi się, ciekawie się zapowiada :) czekam na następny :) jestes geniaaalna!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. O Boże, genialna jesteś ! . Tak mnie wciągnęło to opowiadanie :D Świetny jest ^^ Masz talent !

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie każ nam dłużej czekać! ;c

    OdpowiedzUsuń
  16. OMGOMGOMG! Błagam *.* nie karz nam długo czekać, bo to opowiadanie jest ge-NIALL-ne!!

    OdpowiedzUsuń
  17. Prolog mnie powalił na kolana, a to to jest po prostu piękne. Jeżeli kiedyś byś wydała książkę chętnie bym ją kupiła *.* Wszystko - to co piszesz - jest takie pełne emocji <3 Zgadzam się z Margaret i jej pomysłem splotu obu historii :D I love you, Nats.

    OdpowiedzUsuń
  18. To to jest piękne - to co piszesz - jest pełne emocji, jakby prawdziwe <3 Jeśli wydasz kiedyś książkę z chęcią ją kupię! A pomysł Margaret o slocie historii? Ewidentnie świetny :D I LOVE YOU, NATS x

    OdpowiedzUsuń