sobota, 24 listopada 2012

Chapter 4. - HV

Od autorki: Hej! Na początku przepraszam za spóźnienie, ale ten blog traktuje nieco lżej niż pozostałe. Może ze względu na to, że jest to najnowsza historia, jakiej się podjęłam, albo też dlatego, że nie mam pewności, czy oprócz tej liczby stałych czytelników ktoś to czyta. Dlatego prosiłabym Was, jeżeli oczywiście chcecie dalszych losów bohaterów tego opowiadania o wyrażenie swej opinii.

~*~
Przeznaczenie.


" Przeznaczenie decyduje o tym, kto pojawi się w Twoim życiu,
ale to Ty decydujesz kto zostanie w nim na zawsze. "

Dziś krótka lekcja miłości.
Ode mnie dla Was.
Upadłe anioły też potrafią kochać, naprawdę.

Nie pytaj, czy coś o tym wiem.

Po prostu żyj, nie bój się podejmować wyborów.

Mów prawdę, ale tylko raz.

Kłamstwa bolą za każdym razem, gdy je powtarzamy.

Nie bój się tego, co inne.

Każdy zasługuje na to by kochać i być kochanym.

Każdy nosi w sercu małą ranę,
która może w każdym momencie zniknąć, jak i powiększyć się.

Zaryzykuj.

Sztuką jest mieć na ustach uśmiech, podczas gdy w oczach łzy jeszcze nie zastygły.
-
Dwie historie miłości do których zmierzam niewiele się od siebie różnią, obie są przesiąknięte bólem, smutkiem, ale i gorącym uczuciem, które wieki temu zostało zapisane w gwiazdach.

Posłuchaj, kochanie...

~*~
 ~TheEndIsJustTheBeginning~

Od ostatniego wydarzenia minęło kilka dni, ale Louis nadal nie potrafił w nocy zmrużyć oka. Często zostawał na nocne dyżury podając ordynatorowi najgłupsze argumenty, jakie mógł w ogóle wymyślić. Tak naprawdę czuł potrzebę bycia blisko chłopca z kręconymi włosami. Czuł, że musi go pilnować, bowiem stan zdrowia nadal nie ulegał zmianie. Harry ciągle spał, był osłabiony, blady, a jego oczy w niesamowicie okropny sposób otoczone były sińcami. Tomlinson martwił się z dnia na dzień coraz bardziej. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że nie potrafił zdiagnozować choroby. Wszyscy określali go mianem doktora House'a, tymczasem on tkwił w martwym punkcie. Bolało go to, że nie może zebrać myśli i pomóc nastoletniemu chłopakowi, który od pierwszego momentu zawładnął jego sercem. Każdego dnia widział przy jego łóżku zatroskane oblicze matki, która nie mogła doczekać się, gdy usłyszy, że jej syn jest całkiem zdrowy. Dziewczyna imieniem Gemma, którą Louis miał okazję leczyć również siedziała przy swoim bracie, nie opuszczając go ani na chwilę.

- Louis, powinieneś odpocząć - szepnęła Rita kładąc dłoń na jego ramieniu. - Lou, mówię serio.

- Nie mam ochoty, nie jestem zmęczony. - odparł chłopak, po czym zaprzeczył własnym słowom, bo mimowolnie ziewnął z powodu braku snu.

- Właśnie widać. - zaśmiała się dziewczyna, a na twarzy jej przyjaciela wystąpiły małe rumieńce. - Od kilku dni ciągle bierzesz nocne dyżury, a w dzień wracasz do domu tylko na parę godzin. Tommo, wykończysz się, to nie jest już zabawne.

- Ale to nie miało być zabawne, naprawdę nie potrzebuje niczego innego.. - zaczął, ale po chwili ugryzł się w język, bowiem w każdej chwili Rita mogła załapać o czym mówi. Była bardzo bystrą i inteligentną osobą, a przede wszystkim dobrym obserwatorem.

- Niczego innego niż ? - zadała pytanie, którego się obawiał. Na szczęście nie musiał odpowiadać, bo jedna z pielęgniarek krzyknęła, że jest proszony do pokoju pacjenta.

A dokładniej do sali.. Harry'ego Stylesa. Serce Louis'ego zamarło.

~YouCan'tFoolDestination~

Po spotkaniu w szpitalu relacje między chłopakami nieco się poprawiły. Niall już nie uciekał na widok idącego Liama, a nawet zdarzało się, że odwzajemnił skromny uśmiech, jaki posyłał mu starszy student. Można rzec, że wszystko szło w dobrym kierunku. A przynajmniej taką nadzieję miał syn państwa Payne'ów, który w ciągu miesiąca uległ tak ogromnej metamorfozie, że Nicole, jego siostra nie mogła w to uwierzyć.

- Gdzie jest mój uparty i sławny brat? - szepnęła tego poranka, gdy Liam pozwolił, aby pierwsza weszła do łazienki.

- O czym Ty Nicki mówisz? - odparł zdziwiony chłopak i pokręcił kółko na swoim czole. - Wszyscy zwariowaliście.

- Może o tym, że Cię nie poznaje. Nie jesteś już takim kretynem, jak dawniej. - rzuciła w żarcie, czym wywołała na twarzy swojego brata ogromny uśmiech. - Serio, wyszło Ci to na lepsze, chociaż właściwie nikt nie ma pojęcia co jest tego powodem, hm?

- Nic takiego, po prostu spojrzałem w trochę inny sposób na świat. - oświadczył dumnie Liam, chociaż miał stuprocentową pewność, że jego siostra nie zrozumie tych słów.

Uśmiechnęła się tylko i ostatecznie wyrzuciła go z łazienki.

- Masz piętnaście minut! Potem wchodzę! - krzyknął głosem, który zawsze ją rozśmieszał i wrócił do swojego pokoju. Usiadł na łóżku i zastanawiał się, co dziś czeka go na uczelni. Jego zielony indeks świecił pustkami. Egzaminy już niedługo, a w głowie brak miejsca na wiedzę. Całą przestrzeń zajmowały myśli o blond przystojniaku, którego usta smakują jak maliny, a oczy sprawiają, że człowiek unosi się w sferze ponadziemskiej.


 ~TheEndIsJustTheBeginning~

Louis stanął na progu sali Harry'ego i przeżył mini zawał, chłopak siedział z otwartymi oczami i wyglądał, jakby oglądał świat po raz pierwszy. Jego serce zabiło mocniej.

- Jeszcze z nikim się nie widział, nikt z nim nie rozmawiał panie doktorze - szepnęła znajoma pielęgniarka i pchnęła go do pomieszczenia.

Louis poczuł się dziwnie onieśmielony, nigdy takie uczucie nie spotkało go podczas wizyty u pacjenta, nigdy. Podszedł bliżej nerwowo zaciskając ręce na barierce łóżka.

- Jak się czujesz? - szepnął, a po chwili sięgnął po jego kartę pacjenta.

- Um, trochę mnie boli głowa.. ale chyba okej, dzięki Louis. - odpowiedział, a w brzuchu pana doktora pojawiło się stado motylków.

" Mmmmmotylki " - pomyślał Tomlinson i odruchowo złapał się za policzki, by zakryć swoje rumieńce.

- Już wiadomo, co mi jest? - szepnął Loczek, ale Louis nadal dryfował w tej nieosiągalnej i zamkniętej sferze marzeń.

- Mhm, niestety nie, jesteś wyjątkowym przypadkiem - oświadczył Tomlinson, a podświadomie zawarł w tym zdaniu ukryte znaczenie.

- Pomógłbyś mi? Jesteś mi potrzebny - szepnął Hazz.

- Co? - jęknął zdezorientowany Lou.

- Wstać, muszę wstać, pomógłbyś mi? Sam nie dam rady.. - wyjaśnił Styles, a Mr. Tommo odetchnął z ulgą, że chodziło tylko co coś takiego.

- Jasne, Harry - mruknął subtelnie i  z uczuciem,  po czym złapał go za ręce. Poczuł ciepło jego ciała, a w głowie zawirowało po raz kolejny. - Złap mnie za szyję, Harry...

Ręce młodszego chłopca nieudolnie oplotły skórę jego szyi sprawiając, że po całym ciele Louis'ego przeszły dreszcze.

- Teraz spokojnie, najpierw jedna noga, potem druga - Lou kontrolował sytuację, jak tylko potrafił, a w międzyczasie dostawał spazmów radości, bowiem trzymał w swoich objęciach kogoś tak ważnego.

Kiedy nogi Harry'ego znalazły się już na podłodze, chłopiec uniósł głowę do góry, a ich źrenice mimo woli się spotkały.

Louis'ego przeszyła zieleń tęczówek pacjenta, a Harry zgubił się morskiej otchłani oczu swego lekarza.

Zaiskrzyło.

- Mogę coś... mogę coś zrobić? - spytał cicho Loczek, a Louis otworzył buzię, jednak nie wydobył z siebie żadnego dźwięku, kiwnął jedynie głową na znak zgody. Wtedy jego usta zostały zmiażdżone przez nieziemskie wargi Harry'ego. Wtedy na jego plecach pojawiły się niesamowite ciary, a nogi uginały się jakby były z waty...

Właśnie całował się ze swoim niesamowicie przystojnym pacjentem.
Bardzo namiętnie całował.


~YouCan'tFoolDestination~

Na korytarzu było bardzo tłoczno, a Liam z niecierpliwością oczekiwał przybycia blond czupryny. Nie mógł pójść na zajęcia nie widząc wcześniej Horana. Potrzebował choćby na niego spojrzeć przez kilka sekund, by dzień nie okazał się totalną katastrofą. Nie rozmawiali za wiele, właściwie w ogóle nie rozmawiali... Pojedyncze uśmiechy i gesty na powitanie. Nic więcej, a problem w tym, że Liam pragnął WIĘCEJ, o wiele więcej. 

Tylko sam jeszcze nie miał o tym pojęcia.

Nagle do budynku wbiegło kilku dresiarzy. Payne nie obawiał się o siebie, ale pamiętał sytuację, w której dokuczali Niallerowi. Odgarnął włosy do tyłu i szaleńczo poszukiwał postury chłopaka. Niestety w tłumie studentów ciężko było kogokolwiek rozpoznać.

Nagle po holu rozszedł się głośny śmiech. Payne nie miał pojęcia o co chodzi do momentu, w którym podniósł leżącą na środku korytarza ulotkę.

Widniało na niej zdjęcie Nialla i bardzo szyderczy rysunek, a obok napis "jestem gejem". Liam nie zdążył zebrać myśli, a drzwi otworzyły się i stanął w nich bohater całej tej sytuacji. Na widok setek par oczu, które zwrócone były w jego stronę zastygł, spojrzał na leżące wszędzie kartki, a w jego oczach pojawiły się łzy.

Wśród obecnych wybuchła fala śmiechu, a blondyn wybiegł z uczelni. Liam nie miał pojęcia, co zrobić. Zgniótł kartkę, która ośmieszała biednego chłopaka i skierował się w stronę drzwi ewakuacyjnych. 

- Co Ty robisz? - krzyknął Andy i chwycił go za ubranie. - Nie idź za nim, widzisz kim jest.

- Moim przyjacielem! - odburknął Payne. - Zostaw mnie.

Liam stanął na schodach uniwerku i zastanawiał się gdzie szukać zrozpaczonego chłopaka. Na myśl wpadło mu tylko jedno miejsce.

"Park"

Horan siedział tyłem na ławce, jego ręce znajdowały się na oparciu, łkał cicho pod nosem, a mijający go ludzie patrzyli z pogardą.

Payne podszedł bliżej i nie myślał długo na tym, co robi. Przytulił go z całej siły, nie pozwalając na to, by ktokolwiek mógł patrzeć na jego łzy.

- Niall, nie płacz, proszę. - szepnął, a wtedy młodszy chłopak wtulił się w jego tors.

- Po co tu przyszedłeś, powinieneś być z nimi i śmiać się. - mruknął pod nosem ocierając pojedyncze łzy. - Już wiesz kim jestem.

- Powinienem być przy Tobie, wiec jestem. - głos Liama załamał się, a z nieba zaczęły spadać pierwsze krople deszczu...